0
Raphael 29 listopada 2014 12:08
Lądowanie na miejscu 7:55, wylot z powrotem 17:50... nie jest źle, można się pokusić o konkretne zwiedzanie. Plan zakładał realizację trzech punktów: jezioro Phoenix, centrum oraz zamek Bodelschwingh. Przy okazji ciekawość budził jarmark bożonarodzeniowy (koniec XI).

Airbus dotknął niemieckiego betonu jakieś 20 min. przed czasem. Przed terminalem szybka lektura przystankowych tabliczek poparła forumowe doniesienia, że w całym Dortmundzie obowiązuje najtańsza Preisstufe A (nazwijmy ją strefą cenową A). Zakup całodniowego biletu nastąpił w autobusie - takiego biletu nie trzeba kasować, data obowiązywania drukuje się sama. Linią 440 jedziemy z lotniska, sporo pasażerów Wizzaira wysiada na przystanku Aplerbeck by przesiąść się na kolejkę U47, jednak my jedziemy dalej. Tu mała dygresja odnośnie dortmundzkiej "kolejki". Ni to metro, ni to tramwaj (dla potrzeb relacji będę toto nazywał "bahną"). Tam, gdzie jest to możliwe, kursuje na powierzchni, a tam gdzie zabrakło miejsca (czyli w centrum), jeździ pod ziemią. Wagony gabarytami przypominają metro, a częstotliwość kursowania jest zadowalająca (przyjmijmy, że średnio co jakieś 10 min.). Każda linia bahny przed numerem oznaczona jest literą "U".


1 Thomasbirne.JPG



Z autobusu 440 wysiadamy na przystanku Bickefeld (tu podziękowania dla "tubylczej" Polki, która doradziła nam, że ten przystanek jest najlepszy dla dojścia do t.zw. Kulturinsel - faktycznie był). Przechodzimy koło wystawki salonu Peugeot, parę kroków wzdłuż maluśkiego potoku i po chwili odbijamy w prawo w wąską uliczkę, która po paru krokach wyprowadza nas prosto na Kulturinsel. Jest to wyspa, w zasadzie wysepka, położona na jeziorze Phoenix, połączona z lądem mostkiem. Samo jezioro powstało na terenie po byłej hucie, z której ostała się jedynie Thomasbirne, czyli konwerter (dosł. gruszka) pomysłu Sidneya Thomasa. Rzeczona gruszka stoi sobie na wspomnianej wyspie i stanowi główną (jedyną?) atrakcję dzielnicy Hörde, mierzy ok. 7 m wysokości, waży 68 ton. Chociaż technologia ta pochodzi mniej więcej z poł. XIX w, ten konkretny egzemplarz powstał w 1954 r. i był używany przez 10 lat.


2 Bierkutscher.JPG



Autobusem linii 445 podjeżdżamy jeden przystanek do stacji koleji, oraz naszej bahny, DO-Hörde, skąd linią U41 szybko przemieszczamy się do centrum i wysiadamy na stacji Stadtgarten. Właściwe zwiedzanie czas zacząć, jesteśmy bowiem prawie w samym "city". Obok stacji stoi sobie pomnik osobnika, którego fach to Bierkutscher, czyli dostawca piwa, jak mniemam. Biorąc pod uwagę, że Dortmund jest (a na pewno był) w czołówce niemieckich producentów piwa, pomnik ten nie jest przypadkowy. Bierkutscher stoi tuż przy Placu Pokoju (Friedensplatz). W ramach jarmarku bożonarodzeniowego plac zastawiony już był kramami. Jakoś nie odczułem wyjątkowej atmosfery miejsca i czasu, bardziej przypominało mi to zwykłe targowisko. Tu też generalna uwaga dot. jarmarku bożenarodzeniowego - kramy ustawione na dortmundzkich placach skutecznie ograniczają widok na atrakcję i utrudniają zrobienie fajnego, szerokiego, zdjęcia. Typowe jarmarkowe ceny to 2,5 EUR za grzane wino (0,2 l. marnej jakości gorącego trunku z przyprawami) oraz 3,5 EUR za kiełbasę krakowską na ciepło (nie wiem ile sztuk, ale na pewno nie była to cena za kilo). Przy Friedensplatz stoi bodajże najładniejszy budynek Dortmundu - neorenesansowy Altes Stadhaus z 1899 r., tuż przy nim nowy, szklano-metalowy Neues Stadthaus (zwany Berswordt-Halle) z 2002 r., a po drugiej stronie placu budynek Ratusza (zbud. 1987-89), utrzymany w stylu późnego Gierka / wczesnego Honeckera (jakoś mi się ta bryła kojarzy z DDRem), czyli niezbyt porywająca architektura. Nieco na północ od Friedensplatz znajduje się Plac Hanzy. Hansaplatz jest chyba największym i najgłówniejszym placem Dortmundu, pod koniec listopada był szczelnie obstawiony kramami z winem, piwem, serkami, kiełbaskami oraz różnymi towarami, w sporej części chińskim badziewiem. Na placu umieszczona też była wielka choinka... mimo tego wszystkiego "atmosfera" świąt jakoś do mnie nie dotarła, a najbardziej przy Placu Hanzy spodobał mi się wielki sklep z orientalnymi dywanami w cenach od kilkudziesięciu do kilkudziesięciu tysięcy euro.


3 Altes Stadthaus i Berswordt-Halle.JPG



4 dywany u Azada.JPG



5 Hansapl.JPG



Z Hansaplatz skierowaliśmy się do największego rozczarowania tego dnia: Thier-Gallerie wraz z Primarkiem. Nieliczne fajne rzeczy wcale nie były tańsze / dużo tańsze niż w Polsce. Dominowały produkty takie sobie oraz wręcz byle jakie. Na niższym piętrze znajduje się niezły spożywczak, REWE. Duże numery butów znalazłem tylko w InterSporcie (do 48). Galeria wyjęła nam jakieś 90 min. z życia.

Ciąg dalszy zwiedzania to szybkie zdjęcie dortmundzkiego U, umieszczonego na dachu byłego browaru Union-Brauerei, wizyta w kościele św. Piotra, przejście na Stary Rynek i powrót na lotnisko najpierw bahną U47, potem autobusem 440. Na parę słów zasłużył jedynie Petrikirche ze swoim ołtarzem, zwanym "złotym cudem Westfalii" (goldenes Wunder von Westfalen). Ołtarz to rzeźbiony w drewnie i pozłacany tryptyk, made in Antwerpia AD 1521. Jego bogata forma mocno kontrastuje z surowymi pustymi ścianami ewangelickiego kościoła.


6 goldenes Wunder von Westfallen.JPG



Lot powrotny przebiegł szybko, lądowanie paręnaście minut przed czasem. Ciekawi mnie natomiast jedna rzecz - w obie strony Wizzair wiózł nas Airbusem A320, tymczasem o ile z Katowic (HA-LYG) leciało się mając dużo miejsca na nogi, to lecąc do Katowic (HA-LPZ), ledwo wcisnąłem się w siedzenie wbijając nogi w fotel przede mną (zresztą pewnie nie byłem pierwszy, bo plastikowe tyły foteli były już całe popękane). Niby taka sama maszyna, a dwie różne bajki :?:

Podsumowując: czy Dortmund w jeden dzień w ogóle ma sens? Chyba tak. Da się zobaczyć sporo (szczególnie jeżeli odpuścić Thier-Gallerie i Primarka), ale nie wszystko. Nam nie udało się dojechać do zamku Bodelschwingh (dojazd bahną U47 do końca trasy w Westerfilde i potem pieszo, albo autobusem) oraz zaliczyć dwóch celów "dodatkowych", które miały być zobaczone w przypadku nadmiaru czasu: Westfallenparku z wieżą widokową Floriana oraz podwieszanej koleji (H-Bahn) kursującej po kampusie Uniwersytetu Technicznego.

Informacje praktyczne:
    • sieć połączeń i rozkład: http://www.netzplan-dortmund.de
    • cały Dortmund znajduje się w biletowej strefie cenowej A (Preisstuffe A)
    • za bilety w autobusie można płacić tylko gotówką
    • na TagesTicket może jechać od 1 do 5 osób
    • ok. 10 min (wraz z niemiłosiernie długim czekaniem na światłach) w dół od lotniska znajduje się Lidl, czyli picie/jedzenie tańsze niż na lotnisku
    • czas przejazdu linią 440 lotnisko - Aplerbeck: 14 min
    • czas przejazdu linią U47 Aplerbeck - centrum: 19-21 min (w zależności od stacji)
ceny biletów (ważne do końca 2014):
    • bilet jednorazowy Kurzstrecke (do 30 min bez możliwości przesiadki) 1,5 EUR,
    • bilet jednorazowy Preisstufe A (do 90 min z możliwością przesiadki) 2,50 EUR
    • bilet Tagesticket (jednodniowy, ważny do 3 w nocy dnia następnego) 6,5/9,5/12,5/15,5/18,5 EUR za bilet przy 1/2/3/4/5 osobach


7 stacja Stadtgarten.JPG

Dodaj Komentarz

Komentarze (4)

maczala1 29 listopada 2014 12:42 Odpowiedz
Jest jeszcze jedna mejscówka niejako po drodze. Pisałem o tym w innym wątku ale chyba nie zdążyłeś przeczytać.maczala1 napisał:A przy okazji polecam jeszcze jeden punkt szybkiej wycieczki po Dortmundzie - Dom Rodenbergów. Nie jest to może jakiś hit sezonu ale z racji położenia (ok. 300 m spacerkiem od stacji przesiadkowej Aplerbeck) warto tam zajrzeć, jak ma się chwilkę czasu. Mały przyjemny park i fajna zabytkowa posiadłość. http://www.dortmund.de/de/freizeit_und_ ... index.htmlNajlepiej przejsć do końca peronu stacji Aplerbeck i za różówym budynkiem w "stylu Gaudiego" skręcić w lewo w drogę widoczną na zdjęciu. Za chwilkę po lewej stronie zobaczymy staw, a za nim Dom Rodenbergów.
raphael 29 listopada 2014 12:54 Odpowiedz
maczala1 napisał:Jest jeszcze jedna mejscówka niejako po drodze. Pisałem o tym w innym wątku ale chyba nie zdążyłeś przeczytać.Niestety, o Domu Rodenbergów dowiedziałem się dopiero po powrocie. A byłem już przy "domu Gaudiego" :(
maczala1 29 listopada 2014 14:21 Odpowiedz
Raphael napisał:[quote="Z Hansaplatz skierowaliśmy się do największego rozczarowania tego dnia: Thier-Gallerie wraz z Primarkiem. Nieliczne fajne rzeczy wcale nie były tańsze / dużo tańsze niż w Polsce. Dominowały produkty takie sobie oraz wręcz byle jakie. O Primarku pisałem już w innym wątku. Faktycznie jest tam sporo tandety ale są perełki, tylko trzeba trochę czasu przeznaczyć na szukanie. Moim hitem są koszule serii premium (100 % bawełna) za 12 €. Super materiał, fajne kolorki, chodzę w nich do pracy i sprawują się wyśmienicie, jedne z lepszych jakie miałem. Ciekawie rozwiązali kupowanie koszul, bo idzie się do przymierzalni, a tam kobitka ma na wieszaku wszystkie dostępne rozmiary i kroje (slim, regular) i można sobie spokojnie dobrać odpowiedni rozmiar, potem tylko z półki wybieramy kolor. Jest też dużo fajnych i tanich drobiazgów typu t-shirty, skarpety, bielizna, piżamy, biżuteria itp. Po mojej półdniówce zakupowej z Gdańska i "oględzinach" towaru w gronie rodzinnym, mam już pełną listę chętnych na kolejne zakupy :) Jednak jak ktoś się nastawi, że ubierze się tam całościowo za grosze, to niestety można potem się rozczarować.
kamilchen 15 lipca 2015 12:15 Odpowiedz
Te wszystkie zdjęcia tak mi przypominają moją wycieczkę, szkoda, że popsuł mi się aparat :/ Ale Dortmund to piękne miasto - szkoda, że to swoje jeziorko zabudowują.